O co chodzi?
Coraz bardziej i dotkliwiej rozszerzająca się i wzrastająca opresja, dotycząca osób palących tytoń zaczyna przerażać nawet co wrażliwszych niepalących. Bezwzględna i ślepa propaganda antynikotynowa właściwie skierowana jest przeciwko stylowi życia milionów ludzi.
Propaganda ta jest prezentowana w sposób urągający jakimkolwiek zasadom racjonalnego rozumowania, co zwykle charakteryzuje przedsięwzięcia skrajnie zideologizowane, wynikające z mody kulturowej i medycznej (przypominam fatalne skutki idiotycznej mody na niewycinanie migdałków, z powodu której cierpiałem przez pierwsze prawie 30 lat życia, zaropiały po czubek głowy, rozgorączkowany, przesiąknięty bólem w każdym stawie, faszerowany tonami antybiotyków i zastrzyków penicyliny itp, itd).
Ja osobiście zwalniam lekarzy z odpowiedzialności za mój styl życia, picia i palenia. To jest moja prywatna sprawa i nie uznaję argumentu, że jeśli wskutek takiego, a nie innego postępowania nabawię się choroby, to lekarz ma prawo grymasić podczas mojej wizyty u niego. Ma stosować zasadę postępowania optymalnego, to znaczy pomagać, leczyć to, co można w danych warunkach, a nie powinien wdawać się w moralizowanie, dotyczące owych warunków, których ustalenie należy wyłącznie do mnie i do nikogo więcej.
To właśnie jest jeden z aspektów wolności jednostki, której nikt nie ma prawa naruszać (a tym bardziej biurokraci z Unii Europejskiej).
Autor:
piotrwojcicki
o
20:42
.
Etykiety:
Augie Wren,
cygaretki,
Harvey Keitel,
little cigars,
Monte Cristo,
palenie na czczo,
Paul Auster,
smak taste,
smoking,
tobacco,
tytoń,
Wayne Wang
Uwielbiam po smacznym posiłku zapalić cygaretkę Monte Cristo. Mocna i smakowita, jak symbol prawdziwego tytoniu. Można je nazwać cygaretkami filmowymi ponieważ prześlicznie zagrały w filmie "Dym". Auggie Wren (Harvey Keitel) sprzedawał zawsze dwie paczki Monte Cristo pisarzowi. W tekturowych pudełkach ułożone były równiutko ciemnobrązowe tytoniowe przysmaki. Paląc je Pisarz siedzący przy maszynie do pisania wyglądał nader stylowo. Dymił literaturą.
Akurat piszę o tym tytoniowym przysmaku, kiedy ślepa propaganda antynikotynowa, poparta przez państwo pozbawiła ludzi swobody wyboru między chodzeniem do lokali gastronomicznych dla palących i niepalących. Ingerencja biurokracji krajowej i międzynarodowej w regulowanie życia codziennego obywateli nabrała rozmiarów karykaturalnych, właściwie - można rzec - socjalistycznych. Władze Polski i Unii Europejskiej postanowiły nie zostawiać ludziom prawa do załatwiania spraw we własnym zakresie. Prywatni właściciele barów kawowych i konsumenci zostali potraktowani jak dzieci, które należy uszczęśliwić na siłę. Pewnie sami dorośli przecież obywatele nie daliby sobie rady. Żegnaj Monte Cristo - nie wejdziemy już razem do lokalu i nie usiądziemy na wysokich stołkach. Zapraszam Cię przeto do siebie do domu. Przygotujemy sobie gorącą, pachnącą kawę i popalimy pysznie jak za dobrych czasów wolności.
A może zapali z nami piękna Angelina Jolie??? Kto wie?
0 comments
Prześlij komentarz