O co chodzi?
Coraz bardziej i dotkliwiej rozszerzająca się i wzrastająca opresja, dotycząca osób palących tytoń zaczyna przerażać nawet co wrażliwszych niepalących. Bezwzględna i ślepa propaganda antynikotynowa właściwie skierowana jest przeciwko stylowi życia milionów ludzi.
Propaganda ta jest prezentowana w sposób urągający jakimkolwiek zasadom racjonalnego rozumowania, co zwykle charakteryzuje przedsięwzięcia skrajnie zideologizowane, wynikające z mody kulturowej i medycznej (przypominam fatalne skutki idiotycznej mody na niewycinanie migdałków, z powodu której cierpiałem przez pierwsze prawie 30 lat życia, zaropiały po czubek głowy, rozgorączkowany, przesiąknięty bólem w każdym stawie, faszerowany tonami antybiotyków i zastrzyków penicyliny itp, itd).
Ja osobiście zwalniam lekarzy z odpowiedzialności za mój styl życia, picia i palenia. To jest moja prywatna sprawa i nie uznaję argumentu, że jeśli wskutek takiego, a nie innego postępowania nabawię się choroby, to lekarz ma prawo grymasić podczas mojej wizyty u niego. Ma stosować zasadę postępowania optymalnego, to znaczy pomagać, leczyć to, co można w danych warunkach, a nie powinien wdawać się w moralizowanie, dotyczące owych warunków, których ustalenie należy wyłącznie do mnie i do nikogo więcej.
To właśnie jest jeden z aspektów wolności jednostki, której nikt nie ma prawa naruszać (a tym bardziej biurokraci z Unii Europejskiej).
Autor:
piotrwojcicki
o
19:09
.
Etykiety:
ashtrey,
box,
boxing gloves,
british-american tobacco,
british-american tobacco poland,
ciggaretes,
czerwone,
filter,
filtr,
lekkie papierosy,
popielniczka,
red,
tomasz adamek,
viceroy24
Taki obraz-marzenie, które codziennie jest realizowane - to cud spełnienia. Warto żyć ze smakiem, pojętym na swój indywidualny niepowtarzalny sposób.
Oto siadam w fotelu, bowiem walczyć ma akurat np. Tomasz Adamek z kolejnym kandydatem do odstrzału, rozkosznie rozprostowuję nogi, kładąc je swobodnie na stojące nieopodal krzesło. Na rogu blatu, stojącego obok mnie biurka paruje kubek kawy ze skondensowanym mleczkiem i lśni w świetle stojącej lampy szklana popielniczka. W jej dostojnym sąsiedztwie leży paczka czerwonych Viceroy'ów 24 oraz gładziutka, kolorowa zapalniczka.
Bokserzy wychodzą zza kulis i zmierzają do ringu przy dźwiękach muzyki i aplauzu publiczności. Biorę łyk gorącej kawy (koniecznie osłodzonej dwoma niezbyt kopiastymi łyżeczkami), odstawiam kubek, otwieram wieczko pudełka w biało-granatowo-czerwonym kolorach, wyciągam cienkiego, ładnie nabitego papieroska z filtrem i robię "prztyk" zapalniczką. Zaciągam się i czuję smak prawdziwego, nie psutego jakimś perfumowaniem, tytoniu - smak wystarczająco mocny i intensywny, ale nie zatykający, a raczej przetykający i czyszczący duszę, umysł i cielesne miazmaty. Viceroy 24 w całej swej pysznej okazałości, mój smak, symbol mojego gustu i zamiłowania do naturalnych środków roślinnych.
Pyszny i ekscytujący.
Teraz bokserzy mogą walczyć do upadłego - jestem widzem idealnie na to przygotowanym.
0 comments
Prześlij komentarz